Klęcznik (kneeler chair) lesund kupiony w sklepie Ikea z przeznaczeniem do zabrania do pracy okazał się jeszcze mniej starannie wykonany niż poprzedni, też kupiony w tym samym sklepie. W przeciwieństwie do większości asortymentu był on sprzedawany w stanie złożonym. Wygląda, że fachowcom odpowiednich śrubek zabrakło i siedzisko dokręcili w ten sposób, że śruba sterczała wewnątrz ,,tapicerki'' (por. [1]). Bubel był finezyjny, bo dopiero po pewnym czasie coś zaczynało uwierać. Krótszych śrub na wymianę nie miałem, ale wstawiłem w roli podkładki dwie grube nakrętki, których mam w nadmiarze (por. [2]). Od razu też zabezpieczyłem regulowaną, dość rachityczną podpórkę -- która w poprzednim egzemplarzu pękła -- ściskając ją dwoma obejmami (por. [3] i [4]) po 1,60 zł za sztukę (do nabycia w dowolnym sklepie z artykułami metalowymi).
W końcu zdecydowałem się na zmianę monitora CRC na płaski. Używałem do tej pory 19 calowego modelu NEC MS95F. Straszna skrzynia, a tego kolory wyraźnie wyblakły no i przede wszystkim grzał jak piec. Po dłuższym kombinowaniu i przeglądaniu opinii w Internecie poszedłem ,,na pałę'' do Balty we Wrzeszczu bez określonych preferencji. Sprzedawca okazał się być użytkownikiem Linuksa--chyba pierwszy raz w życiu spotkałem kogoś sprzedającego sprzęt, którego wiedza nie ogranicza się wyłącznie do MSW. Pan z Balty polecał 20 calowy szeroki monitor albo 19 calowy o normalnych wymiarach ekranu--oba firmy Iiyama. Zachęcał to tego szerokiego i mówił, że sam takiego używa.
Trochę się tego szerokiego bałem, bo jakoś tak podświadomie mam zakodowane,
że z nowościami mogą być problemy. A ja w tematach hardware'owych jestem
totalnym ignorantem. No ale niecałe 900 zł to nie
majątek więc wziąłem większy. Iiyama TFT E2001WSV.
Podłączyłem i kicha: coś tam out
of range, ekran czarny. Ctrl-Alt-F3
zmieniłem ustawienia
,,ręcznie'' w /etc/X11/xorg.conf
na ,,generyczny LCD'' w trybie 1024x768. W tym trybie
wszytko na pulpicie było oczywiście znacząco i denerwująco
większe niż być powinno a ponadto prawa część pulpitu była obcięta.
Konsultując problem z google znalazłem wiele porad wzmiankujących
bliżej mi nie znany wpis ModeLine
(z /etc/X11/xorg.conf
) o tyle nieprzyjemny, że
zawierający ca 10 parametrów liczbowych, będących dla mnie kompletną
czarną magią. Mój ,,stary'' xorg.conf
zresztą nie zawierał
ani jednego wiersza zawierającego ModeLine
.
Ignorując na razie ModeLine
,
metodą kilku prób i błędów doszedłem do następującej zawartości
pliku /etc/X11/xorg.conf
(poniższy listing zawiera
tylko relewantne fragmenty):
Section "Monitor" ## ... HorizSync 31.5 - 83.0 VertRefresh 56.0 - 75.0 EndSection Section "Device" Identifier "Videocard0" Driver "nv" VendorName "Videocard vendor" BoardName "nVidia Corporation NV11 [GeForce2 MX/MX 400]" ## poniższe wpisy znalazłem via google, być może są zbędne: Option "NVreg_SoftEDID" "true" Option "IgnoreEDID" "true" EndSection Section "Screen" Identifier "Screen0" Device "Videocard0" Monitor "Monitor0" DefaultDepth 24 SubSection "Display" Viewport 0 0 Depth 24 Modes "1680x1050" "1280x800" EndSubSection EndSection
Prawie działało. Tzn. pulpit miał w zasadzie dobre wymiary i nic nie
smużyło, tylko ikony i fonty były ciągle obłędnie duże. No trudno,
poddałem się na dziś. Jutro doczytam o parametrach ModeLine
.
Pomógł przypadek: Elka chciała pilnie wysłać pocztę,
zalogowała się jako ela
no i się okazało,
że u niej jest ślicznie.
Sprawdziłem Środowisko->Preferencje->Rozdzielczość ekranu. Było
ustawione tak jak trzeba, czyli: 1680 na 1050.
Okazało się, że u mnie jest ciągle 1152x864 czy coś w tym stylu.
Wystarczyło zmienić i już było dobrze. Obyło się bez czytania
nt. ModeLine
.
Corpus delicti jest tutaj.