Odwiedziliśmy też Padwę. Polecieliśmy w poniedziałek 9 stycznia w nocy, a wróciliśmy w piątek 13 styczna, wypełnionym może w 40% samolotem Ryanair.
Jak jest w Wenecji to każdy kto był to wie, a kto nie był to powinien pojechać. My byliśmy pierwszy raz...
Ślad ze zdjęciami jest tutaj (albo tutaj) a same zdjęcia na flickr.com.
W niedzielę przed 6:00 pojechałem pod Organikę (taki budynek w centrum Gdańska) zaliczyć przejazd w konkursie KdG; poczekałem 30 minut i wróciłem. W ten sposób dodałem 130 punktów do swojego dorobku; który w tym momencie wynosił około 2300.
Około 8:30 pojechaliśmy z Elką do Modlina. Lot planowo 14:10, ale start się trochę opóźnił. Po przylocie do Neapolu, alibusem podjechaliśmy pod stację kolejową, Elka kupiła bilety w automacie i pojechaliśmy koleją do Salerno, gdzie byliśmy 17:45. Teraz piechotą na kwaterę, odległą jakieś 2 kilometry, ale stromo pod górę. Około 20:00 poszliśmy na pizzę neapolitańską. Ponieważ prognozy były takie, że następnego dnia ma ulewnie padać, to nic nie planowaliśmy.
Rano prognozy się zmieniły: nie ma padać (i nie padało). Poszliśmy zwiedzać miasto, w tym a zwłaszcza katedrę gdzie są szczątki ewangelisty Mateusza i papieża Grzegorza VII. Podróż statkiem była też rozważana, ale w końcu nie popłyneliśmy. Pojechaliśmy za to zwiedzać zamek (autobusem); powrót już piechotą do domu a po drodze obiad (po 15 EUR). Po południu Elka do konserwatorium, a ja jeszcze raz na zamek, piechotą i krótszą drogą. Potem zrobiłem zakupy w Carrefour Expressie i do domu. Jutro w planach zwiedzanie Pompejów. Stojąc na przystanku i czekając na autobus który nas zawiózł na zamek ustaliliśmy, że do Pompejów jeździ autobus numer 50 i że pierwszy jest o 7:35. Okazało się, później że ten sposób dojechania do Pompejów niekoniecznie jest najlepszy...
Rano pobudka koło 6:00, jedziemy tym autobusem numer 50. Autobus zawija do okolicznych miasteczek, wlecze się niemiłosiernie, hamuje, przyśpiesza, zakręca co chwila o 90 (i lepiej) stopni. Mało komfortowo. Dojeżdżamy, kupujemy bilety, czekamy chwilę, bo otwarcie o 9:00 Zwiedzamy do 12:00. Potem Elka wraca a ja mam wspiąć się na Wezuwiusza. Jadę w tym celu autobusem (za 3,5 EUR w jedną stronę), który dojeżdża około 13:00 na parking około 1000mnpm, ostatnie 200m (40 minut) na piechotę ale jak się ma bilet, bo jest bramka i trzeba takowy mieć. Ja nie mam, w kasie już nie ma -- wyprzedane. Trzeba online kupić i wtedy się jedzie na pewniaka. Takich bez biletu jak ja jest więcej... Wracamy rozczarowani.
Nietrywialny jest powrót z Pompejów do Salerno, bo nigdzie nie ma przystanku z linią 50. Tzn przystanki są, tylko oznaczeń nie ma. Pytam się na stacji; oni że jest autobus TrenItalia sprzed dworca. Kupuję bilet i mam szczęście, bo autobus do Salerno właśnie czeka. Nigdzie nie skręca, jedzie szybko i prosto do Salerno. Dużo bardziej komfortowy niż ten rano. W tym sensie ten numer 50 rano to był średni wybór. Kupuję jeszcze po drodze parę rzeczy w Carrefour Expressie i około 18:00 wracam do domu. Jutro powrót, pociąg przed 8:00 do Neapolu, samolot 13:35...
Zgodnie z planem jedziemy do Neapolu, robimy kilkukilometrowy spacer po mieście i około 11:00 jedziemy na lotnisko. Lot lekko opóźniony. Około 21:30 jesteśmy w domu. Cała podróż trwała około 84h...
Ślad ze zdjęciami jest tutaj (albo tutaj) a same zdjęcia na flickr.com.
Właśnie sobie uświadomiłem, że nie ma na blogu informacji o naszej wycieczce w zeszłym roku do Mediolanu, więc może kilka słów na początek o niej.
Wycieczka do Mediolanu o tyle jest bezproblemowa dla mieszkańców 3Miasta, że są tanie loty Wizzairem z Gdańska do/z Bergamo. Dalej się jedzie autobusem za kilka EUR. Kwaterę wynajeliśmy przez AirBNB, u francuskich studentek studiujących ekonomię na prestiżowym Luigi Bocconi. Panie dobrze się zapowiadają łącząc umiejętnie teorię z praktyką: wyglądało na to, że rodzice zafundowali im stancję a one cichcem dorabiały wynajmując jeden z dwóch pokoi przez AirBNB. Jak się trafił chętny -- tacy jak my -- to się przenosiła jedna do pokoju drugiej. Pomysłowe!
Co warto obejrzeć w Mediolanie? Zdecydowanie Muzeum Techniki jest obowiązkowe oraz Katedra (Duomo). Pałac Sforców już niekoniecznie. Ostatnia wieczerza DaVinci nie zrobiła na mnie jakiegoś piorunującego wrażenia--bilety trzeba na nią kupować przez Internet.
Przedostatniego dnia pojechaliśmy rano do Bergamo. Tam cały dzień zwiedzaliśmy stare miasto (warto, ciekawe), potem nocleg także w kwaterze zarezerwowanej przez AirBNB. Następnego dnia na lotnisko i do domu. Udana wycieczka.
Zachęceni sukcesem z poprzedniego roku pojechaliśmy na wycieczkę do Rzymu na 5 dni. Konkretnie od 8 lutego do 12 lutego, tyle, że dwa dni były tym razem dojazdowe--w całości zajęte dotarciem na miejce/powrotem do domu. Długa podróż była spowodowana m.in tym, że akurat do Rzymu z Gdańska nie ma bezpośrednich połączeń lotniczych i trzeba lecieć z innego lotniska, np. z Warszawy. No więc najpierw Pendolino (50PLN/osoby) do Warszawy, potem samolotem do Fiumicino, potem autobusem do Rzymu w końcu metrem na miejsce zakwaterowania. Zaczeliśmy przed 6 rano, a na miejscu byliśmy o 19.00. Powrót w podobnym stylu i czasie. Kwatera też przez AirBNB i też fajna, a nawet najlepsza z trzech w jakich do tej pory byłem (osobna łazienka, czysto/schludnie, dobre wyposażenie kuchni, gospodarz mieszka osobno itp...)
Dzień pierwszy (czyli 9 lutego): całodzienne zwiedzanie muzeum Watyńskiego, rozpoczęte 1,5 godzinnym staniem po bilet. Bilet można kupić przez Internet ale potrzebna jest (podobno) karta kredytowa. My poszliśmy rano, ale i tak był kolejka, wokół której krążą ludzie (o śniadej/ciemnej karnacji zwykle) oferujący wejście bez kolejki za podwójną cenę. Chętnych nie ma zbyt wielu. W pakiecie z muzeum jest też zwiedzanie kaplicy Sykstyńskiej i bazyliki św. Piotra. Muzeum oczywiście należy bezwzględnie odwiedzić.
Dzień drugi: Rzym Antyczny też całodobowo. Bilet kupiony w kasie pod Koloseum. Też poszliśmy rano i tym razem nie było kolejki, ale jak wychodziliśmy z Koloseum kierując się na Palatyn/Forum Romanum (wspólny bilet), to już kolejka była, a wokół niej ludzie oferujący bilety (za większą cenę oczywiście). Tego dnia daliśmy ognia: 20 km per pedes...
Dzień trzeci: Do południa zwiedzanie tego co zostało do obejrzenia (główny punkt Termy Karakalli -- zdecydowanie warto) a potem obiad i jazda na stadion Olimpijski, na mecz rugby Włochy-Irlandia. Mecz zaczynał się o 15:30 ale woleliśmy pojechać z wyprzedzeniem żeby się nie spóźnić, jak coś pójdzie nie tak. Poza tym chcieliśmy poczuć atmosferę przed meczem/obejrzeć kibiców gromadzących się przed stadionem. Mecz super: 50 tysięcy widzówm, w tym tysiące Irlandczyków. Wynik 63:10 dla Irlandii BTW.
Dla tych co nie wiedzą: kibice Rugby się nie biją, a wręcz przeciwnie--się lubią. Agresywny kibic Rugby jest uważany przez innych za osobnika nienormalnego (jak chcesz się bić, to zapisz się do amatorskiej drużyny rugby i bij się wtedy (tj. na boisku) ile chcesz, po co na ulicach/trybunach?) Tym m.in. Rugby różni się zdecydowanie od patologicznej części kibiców piłki kopanej.
Dzień czwarty: powrót z Rzymu. Samolot był o 15:30 więc kilka godzin jeszcze połaziliśmy, zwiedzając głównie kościoły. W domu byliśmy już 13.02, bo TLK się spóźnił 30min (miał być planowo 23:36 a był kilka minut po północy).
W Rzymie (podobnie jak w Mediolanie) przed ważniejszymi obiektami stoją patrole wojska z długą bronią. Wejście do wybranych obiektów (np. Muzeum Watykańskie, Koloseum, kościół św. Jana na Lateranie) jest dodatkowo zabezpieczone bramkami bezpieczeństwa (tak jak na lotnisku). Te bramki są uciążliwe, zwłaszcza jak się ma na sobie dużo elektroniki.
Jakby ktoś chciał mieszkać tam gdzie my (szczerze mogę polecić), to kwatera jest pod adresem Via Britannia 31. .