Każdego kto działa na szkodę zwycięstwa Ukrainy uważam za gnidę i skończonego chuja:
,,Myślę, że miał moment zawahania w pierwszych 10 dniach wojny, gdy wszyscy nie wiedzieliśmy jak ona pójdzie, że może Ukraina upadnie.''
Tego nie powiedział Braun czy Mikke tylko Radosław Sikorski zapytany w radiu BzDet, czy wierzy w to, że rząd PiS myślał przez chwilę o rozbiorze Ukrainy.
Jego szef Tusk zaś podobno ma świetne relacje z Niemcami. Dostał od nich prestiżową m.in. nagrodę im. Karola Wielkiego + medali więcej niż miał ich Breżniew. Bez poparcia Niemców nie byłby przewodniczącym Rady Europejskiej. I co? Jakaś krytyka polityki niemieckiej teraz? A własnego rządu? No właśnie...
Tusk w swojej działalności wyróżnia się 100% jałowością, demagogią oraz bezczelnością (na tle Hołowni, K-Kamysza czy Czarzastego). Przykładem drożyzna -- na-tem-chwilę temat numer jeden. Jest drogo/winny jest PiS. Co konkretnie ten PiS źle zrobił nie wiadomo. Albo nieszczęsna Leszczyna, która musi dupę podcierać za szefa. Pieprzy szef jak połamany, że na przykład mieszkanie prawem albo, że da 20% podwyżki dla wszystkich urzędników, potem się Leszczyny w RFM pytają o szczegóły a ona: że po wyborach będzie (o mieszkaniach), albo że nie jest ekonomistką! (o podwyżce 20%.) I wychodzi na idiotkę, albo i nie -- dochodzimy bowiem do kluczowgo pytania.
Może strategia Tuska ma sens? Może mamy już tylu idiotów, że zero-programowość, 100% demagogia, strategia wszystkim-obiecam-wszystko przyciągnie odpowiednią ich liczbę, partia osiągnie wynik a demagog zostanie premierem? Czy też jednak nie i dziad się przeliczył? Zobaczymy najdalej za nieco mniej niż półtora roku.
Cytat za https://gospodarka.dziennik.pl/news/artykuly/8438295,donald-tusk-ukraina-pomoc-wojna-rosja-zboze-rolnicy.html
Tusk o sytuacji polskich rolników: Jest wojna, jest blokada portów, coraz więcej transportów (z produktami rolnymi) idzie z Ukrainy przez Polskę do innych krajów, ale z punktu widzenia polskich rolników oznacza to, że część tych zbóż będzie sprzedawana tutaj w Polsce po wyraźnie niższych cenach. To także powoduje, że opłacalność produkcji polskiego rolnika może okazać się bardzo kłopotliwa -- powiedział Tusk.
Chcemy wszyscy pomagać Ukrainie, to jest bezdyskusyjna sprawa, ale trzeba to też tak zorganizować, aby pomoc dla Ukrainy nie oznaczała jakichś bardzo dotkliwych strat dla polskich rolników. Władze muszą wziąć pod uwagę ten niespodziewany problem, bo chcemy pomagać, ale musimy także zadbać o swoich ludzi -- dodał.
Ukraina jest jednym z największych światowych eksporterów zboża, które eksportuje głównie drogą morską. Rosyjska blokada portów Morza Czarnego zagraża niedoborom żywności w wielu krajach Afryki i Bliskiego Wschodu. W związku z blokadą portów Ukraina nie jest w stanie wywieźć około 22 mln ton zboża zgromadzonego w silosach. Trwają zabiegi dyplomatyczne w celu zdjęcia blokady. Komisja Europejska uruchomiła w piątek platformę do nawiązywania kontaktów biznesowych między przedsiębiorcami z Ukrainy i UE, co ma w założeniu pomóc w eksporcie ukraińskiego zboża.
Mój komentarz: jest wojna nie judzimy na wiecach politycznych w/s wojennych, zwłaszcza jak nie mamy nic lepszego do powiedzenia oprócz tego, że rząd robi źle.
Czyli Tuska vel ostatniej nadziei białego człowieka. Wpis nie tyle prześmiewczy co pro memoria.
Upływający rok był rokiem aż dwóch wyborów w Polsce (majowe do PE; jesienne do Sejmu). Dwóch a w zasadzie trzech, bo chociaż wybory prezydenckie odbędę się w maju 2020, to wiadomo było że kampania do nich zacznie się już po wyborach do Sejmu 2019, a w zasadzie to wybory do Sejmu będą częścią kampanii prezydenckiej.
Z kolei wybory do PE (nominalnie mało ważne z uwagi na kompetencje PE) były o tyle istotne, że w powszechnej opinii anty-PiSowa opozycja miała mocny handicap: miastowi głosują chętniej w tych wyborach wieś ma je głęboko. Przegrana PiSa mogła odwrócić kartę a szansa na to była duża...
Do tego Koń (czyli Tusk) miał być prawdziwą Wunderwaffe zjednoczonej opozycji. Oczekiwania sympatyków opozycji były takie, że po wystąpieniu Tuska (3 maja), PiSowcom majtki spadną z wrażenia, a ich herszt Kaczyński sam zrezygnuje i poprosi o najmniejszy wymiar kary.
Z jakiś powodów wszystko poszło nie tak. Co mówił Tusk nikt nie pamięta, co mówił bliżej nieznany wcześniej 40-letni czerwony Hunwejbin, no prawie wszyscy pamiętają. Że kościół to świnie itp... Jest teoria, że tym wystąpieniem faktycznie Tusk mocno pomógł, ale PiSowi... NB. wbrew oczywistym faktom, że event był mega-klapą wszystkie antypisowe szczekaczki przez czas jakiś usiłowały wmówić swojej widowni że nie, nic podobnego. Że prawdę powiedział, że PiS ma problem itp...
Potem były wybory i mega-wpierdol. Koalicja, która jedyne co osiągnęła w powszechnej opinii to, że wyniosła kilku prominentnych, mocno wiekowych SLDowców do godności MEPa się rozpadała, a Koń walczył dalej. Celem Konia tym razem miało być (wg usłużnych mediów bo czy wg. samego Konia to już nie jest pewne) zakładanie partii (na jesienne wybory; cf Ruch 4 czerwca: Nowa platforma Donalda Tuska )... W atmosferze uświadomienia sobie klęski majowej, odpowiedzialności za to Schetyny (który ani myślał rezygnować--inna sprawa że PO po Tusku to kadrowa wydmuszka, i lepszych od Schetyny to tam nie ma) Tusk znowu miał być młotem na PiS (że dał dupy w maju nikt już nie chciał pamiętać i że pomysł nowej partii padł już w lutym czyli przed majową kompromitacją Konia, co jakby zmniejszyło znacząco siłę nazwijmy to przyciągającą do tej inicjatywy) -- przyjedzie, zjednoczy lepszą Polskę, wygra... Startem do tego miały być obchody 30-lecia 4-czerwca (tzw. pierwszych wolnych wyborów).
Od początku wiało lipą co źle wróżyło Koniowi: hasło obchodów mocno fałszywe, bo wybory nie były wolne jak wiadomo. Do tego lokalne PO w osobie p. Bidulkiewicz zafundowało chuj-wi-po-co stół za 150 tysiaków, imitację niby tego co było w 1989 r. Nic tak bardzo ludzi nie wkurwia, jak takie wydatki. Generalnie była to impreza pn. zastaw-się-a-postaw-się (albo minimum treści maksimum formy). Braki w rozdętym programie zapełniał kto chciał aby tylko miał prawidłowy przekaz, a nie PiSowy, łącznie z bliżej nieokreślonym pastorem z Kielc, czyli kolejną wizerunkową mega-wpadką chętnie nagłaśnianą przez przeciwników Bidulkiewiczowej (cf Edward Ćwierz -- pastor, prezes Fundacji Pojednanie i główny organizator trzydniowych wydarzeń, które zaplanowano w naszym mieście między 30 sierpnia a 1 września jest głęboko poruszony złymi interpretacjami, które są szeroko komentowane przez polityków PiS i media; Przesłanie Marszu Życia)
I znowu chuj-z-tego-Koniowi-wyszło... Coś tam bredził, co--nikt nie pamiętał po tygodniu... Pierwszą gwiazdą imprezy na tle gamoniowatego Komorowskiego, błazna-Wałęsy, ww. głównego organizatora Ćwierza i wycofanego Tuska okazał się król-estrady Kwaśniewski, który m.in. kpiąco obwieścił że świętuje 30-lecie swojego obalenia (czy jakoś tak)... Platformiane media ćwiczące swoją widownię znowu udawały, że w zasadzie wszystko poszło, no może nie idealnie, ale na pewno PiS na tym stracił.
Paradoksalnie nastroje przed wyborami jesiennymi były wśród antyPiSu chujowe i generalnie spodziewano się ostrego lania (którego nie było). Miarą chaosu może być popieranie przez Wałęsę PSLu (a Kosiniaka odcinania się od tego poparcia, w ewidentnej obawie, że takie poparcie -- było nie było legendy-czegoś-tam -- dziś to tylko może zaszkodzić) albo nominowanie Kidawy-Błońskiej jako #1 w okręgu 19 w ostatniej chwili... Tusk odpuścił, bo pewnie też oceniał, że będzie łomot, a kto by chciał być kojarzony z klęską, na pewno nie on--urodzony zwycięzca.
A tymczasem, a może dlatego, że zabrakło tym razem młota-na-PiS, wynik dla opozycji był nadspodziewanie dobry. Tak dobry, że uzasadnione jest pytanie: gdyby nie nastrój zniechęcenia, słabe przywództwo, zła strategia/taktyka (pójście w Jachirowanie jako jedyna partia tych wyborów) itd/itp, to jest więcej niż pewne, że PiS by stracił większość nie tylko w Senacie ale i w Sejmie. Uzasadnione jest także pytanie czy działalność Konia pomogła PiSowi zachować tę większość? Moim zdaniem tak. Chaos jaki generował nie ułatwiał...
Mając na uwadze powyższe dziwić może, że ktoś uważał Tuska za poważnego kandydata na urząd prezydenta. Że uważał to jeszcze pół biedy, ale że uważał w listopadzie to już źle świadczy. Zresztą jak w końcu podkulił ogon, no to oczywiście słusznie wybrał (wg. wyznawców). Przecież przewodniczenie zoombie-partii (takie to ważne stanowisko jest, że nikt z wyznawców Konia nie jest w stanie podać nazwisk wcześniejszych przewodniczących tej Europejskiej partii) jest dużo bardziej prestiżowe niż urząd prezydenta RP (ja na przykład potrafię wymienić wszystkich, którzy go pełnili przed Dudą). Jedyne co zrobił to opóźnił wybór kandydata PO...
O tym, że Koń się stacza świadczy jego aktywność grudniowa. Zamiast odpuścić, zajął się (wreszcie) obroną praworządności w PL. Śliski temat zresztą dla Konia, bo to za jego premierowania było kilka głośnych spraw przetrzymywania przez sądy w aresztach Bogu-ducha-winnych ludzi w tym a zwłaszcza tzw. kiboli (Maciej Dobrowolski).
No więc pojawił się wreszcie pretekst w postaci animowania zdychających (frekwencyjnie) prostestów przed Sądami. I co? I nie przyszedł. Ochwacił się...
A miał 500m w linii prostej od tych co na niego czekali. Książkę podpisywał.
Cztery razy wpiernicz czyli raz na kwartał. Jego była partia, jedyne co osiągnęła to wypromowała SLD -- prawdziwego wygranego 2019r. Brawo...
Dla propagandzistów z Wiertniczej/Czerskiej/PolitrukaPL na pewno. Ale tego tam nie zobaczycie bo wtedy ich wyznawcy by dostali rozdwojenia jaźni.
Brakuje tylko Tuska + Bono.
BTW zdjęcie pochodzi ze spotkania w Stambule 27.10.2018 czyli wczoraj (jedyny element dorysowany to oczywiście kretyńskie badge/odznaki pn. KONSTYTUCJA)
Polska została zaatakowana. Chodzi prawdopodobnie o zamach stanu [...]
Przykra sprawa. Nie lekceważę jej
Informacja prezesa Rady Ministrów w sprawie tzw. afery podsłuchowej z udziałem prezesa Narodowego Banku Polskiego, ministra spraw wewnętrznych oraz byłych wysokich urzędników państwowych.
[...]
Chciałbym bardzo wyraźnie podkreślić, że nie lekceważąc lekcji, jaka płynie z nagrań, lekcji, z której powinni wyciągnąć wnioski wszyscy bez wyjątku, zarówno nagrani, jak i ci obawiający się, że mogli być nagrani, lekcji, którą powinni odrobić wszyscy uczestnicy życia publicznego mający wystarczającą wyobraźnię, że jednak prawdziwym problemem politycznym jest fakt, że grupa przestępców -- z jakiego powodu, o tym za chwilę -- pozwoliła sobie na nielegalne nagrywanie i podsłuchiwanie, a następnie publikowanie materiałów, które doprowadzają do takiego wstrząsu, jakiego jesteśmy uczestnikami i świadkami.
Dlaczego uważam, że mamy do czynienia z kryzysem politycznym i z problemem o charakterze politycznym? Po pierwsze, dzisiaj znamy już kontekst i tło tych zdarzeń. Dzisiaj informacje po pierwszych zatrzymaniach wskazują jednoznacznie na to, że osoby podsłuchujące mogły kierować się tak czy inaczej złymi intencjami. Ponadto nie ulega wątpliwości, niezależnie od tego, kto ma jaki status społeczny, że nielegalne podsłuchiwanie bez wiedzy osoby podsłuchiwanej, nagrywanie i upublicznianie tego typu materiałów jest przestępstwem. To jest bezdyskusyjny fakt prawny. Po drugie, mamy do czynienia z ludźmi -- mówię o pierwszych zatrzymanych -- których intencje biznesowe lub polityczne dzisiaj wydają się dość oczywiste.
Chciałbym bardzo wyraźnie podkreślić, że w przyszłości tych wątków może pojawić się więcej. Dzisiaj nikt nie jest w stanie precyzyjnie zdefiniować, co bezpośrednio powodowało zleceniodawcami i wykonawcami tego procederu podsłuchowego. Jak wiemy z dat opublikowanych nagrań, proceder ten trwał co najmniej 1,5 roku, nie w jednym miejscu i dotyczył dziesiątków, a może setek ludzi. Wiemy, że tak czy inaczej zaangażowane w to lub kojarzone z podsłuchującymi i nagrywającymi osoby związane są także z interesami, o których państwo polskie miało swoje określone zdanie i wobec których także podejmowało określone działania.
Chciałbym podkreślić znaczenie tego tła. Przede wszystkim mówimy o osobach zaangażowanych w działalność gospodarczą ściśle związaną z energetyką. Sytuacja, z jaką mamy miejsce w ostatnich dniach, poprzedzona była dość zdecydowanymi działaniami służb państwowych wobec importerów i dystrybutorów węgla na dużą skalę. Zdajemy sobie sprawę, że ten wątek może być wątkiem pobocznym albo niewyłącznym, ale nie ulega wątpliwości, że jest on obecny w tej sprawie.
Chciałbym mocno podkreślić, że dotychczasowa wiedza o zagrożeniu interesów państwa czy jego stabilności w związku z aferą podsłuchową każe szczególnie mocno i wnikliwie badać także związki osób bezpośrednio zaangażowanych w ten proceder z przedsięwzięciami gospodarczymi i ze środowiskami, które były aktywne, także jeśli chodzi o problematykę gazową. To w tej chwili nie jest już nawet tajemnicą publiczną. Nie jestem upoważniony do epatowania informacjami, które mogą być w dyspozycji premiera, ale nie ulega wątpliwości, że ten kontekst musi budzić najwyższe zaniepokojenie.
Skala zdarzeń, z jaką mamy do czynienia -- mówię o skali procederu podsłuchiwania i nagrywania -- jest, jak sądzę, adekwatna do skali interesów. Nie mówię tutaj tylko o interesach polskich firm, dwuznacznych lub nielegalnych, jakimi służby państwowe jakiś czas temu się zajęły. To tło jest szerokie, bo dotyczy kilku zdarzeń, które państwo mieli także okazję obserwować w ostatnich kilku czy kilkunastu miesiącach. Są one związane bezpośrednio lub pośrednio z aktorami tego przedstawienia, tego dramatu, z jakim mamy do czynienia w ostatnich kilku dniach. Mają związek z osobami, które działały w dziedzinie połączeń gazowych między Polską a Rosją. Każdy na tej sali, kto interesował się problemem tzw. pieremyczki, czyli połączenia gazowego, które miało omijać Ukrainę, pamięta także zdarzania, z którymi związane są niektóre osoby pojawiające się w kontekście afery podsłuchowej. W tle jest handel węglem zza wschodniej granicy na wielką skalę. Rozpoczęliśmy bardzo energiczne działania w związku z sytuacją także w polskich kopalniach, m.in. na wniosek związkowców. Nie ma żadnego powodu, żeby twierdzić, że jest bezpośredni związek między tymi działaniami a akcją podsłuchową i ujawnianiem podsłuchów, ale nie ma też żadnego powodu, aby nie dostrzegać związku między jednym a drugim zdarzeniem. Mam nadzieję, że postępowanie, śledztwo, a następnie proces rozwieją wątpliwości, potwierdzą lub odrzucą te skojarzenia, które dzisiaj wydają się jednak dość oczywiste. W tle jest także sytuacja na Ukrainie i sytuacja w Europie.
Chcę mocno to podkreślić, dzisiaj mogę precyzyjnie zdefiniować poważne, fundamentalne interesy państwa polskiego, które mogą być zagrożone lub osłabione w związku z aferą podsłuchową, z czego nie musi wynikać bezpośredni związek afery podsłuchowej lub samego faktu jej ujawnienia w tych dniach z naruszeniem czy osłabieniem tych interesów. Zadaniem Wysokiej Izby, o tym też jestem przekonany, jest ocena skutków, wyreżyserowanych, zaplanowanych, zgodnych z intencjami sprawców tej afery albo będących rykoszetami. Te skutki są jednak bezdyskusyjne. Te skutki to osłabienie możliwości wpływania ze strony polskiego rządu na nową konstrukcję, nową architekturę personalną i instytucjonalną w Europie. Mówiąc ludzkim językiem, za dwa dni przystąpimy do pierwszych bardzo ważnych decyzji w Brukseli i będziemy decydować o dwóch kwestiach: kto będzie rządził instytucjami w Europie -- i chcę powiedzieć, że Polska nie była, moim zdaniem nadal nie jest, ale z całą pewnością nie była bez szans na bycie obecną przy tych najważniejszych rozdaniach -- i tego samego dnia będziemy także dyskutowali o unii energetycznej i o mechanizmach bezpieczeństwa energetycznego Europy w kontekście kryzysu ukraińskiego i konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Dobrze wszyscy państwo orientujecie się, że co do roli polskiego rządu i całego państwa polskiego w kontekście bezpieczeństwa energetycznego, rekomendacji Komisji Europejskiej, które zostały przygotowane na to najbliższe posiedzenie, sporu o to, na ile Europa ma być niezależna od wschodniego gazu, w całym tym procesie Polska, polski rząd i polskie państwo, odgrywała naprawdę kluczową rolę. Jeśli chodzi o ten element, który najbardziej bezpośrednio rzuca się w oczy po pierwszych dniach ustaleń, czyli handel węglem, sprawa jest na dużą skalę. Mówimy o bardzo poważnych pieniądzach, ale przede wszystkim mówimy o bardzo realnym wpływie obrotu węglem i tego, jaki jest to węgiel i skąd jest ten węgiel, na całą strukturę i bezpieczeństwo polskiej energetyki. To nie jest tylko mój wniosek.
[...]
Na podstawie Sprawozdanie Stenograficzne z 70. posiedzenia Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej w dniu 25 czerwca 2014 r. (podkreślenia moje).
Jak dla mnie to tekst zawiera niespodziewanie dużo zaimków wskazujących: ten, tamten, jakiś, to, tamto, owamto...
Mój ulubiony minister w rządzie RP dicit:
Kurcze z tym BOR-em. Ach. Kłopot polega na czymś innym. Nie polega na bieżącym zarządzaniu, ale chodzi o instytucję, której się nikt nie dotykał przez lata. Wszyscy, którzy pracują z BOR-em, mają syndrom sztokholmski Niech to zostanie między nami, ale odebrałem 15 telefonów od wszystkich możliwych najważniejszych ludzi w tym kraju, żebym, broń Boże, nie robił żadnej krzywdy BOR-owcom, więc mam wykręcone ręce. I zbieram za ewidentne wpadki formacji. Nikt się nie interesował, jak wygląda szkolenie, jak są finansowani, bo syndrom sztokholmski zapewnia bierność i symbiozę, gdzie fakty się nie liczyły. Gdybym był ministrem spraw wewnętrznych na początku czteroletnich rządów, toby to wyglądało inaczej, ale ja nie bardzo mogę sobie pozwolić na głębokie reformy w służbie, od której dyskrecji zależy wiele, he, he, istotnych decyzji w tym kraju na kwartał przed wyborami, bo to jest samobójstwo, he, he...
Ewidentny syndrom hr. Żorża Poniemirskiego, tego cierpiącego na głowę brata Niny Poniemirskiej, który w finałowej scenie okazuje się być najlepiej zorientowany wśród zebranych:
Normalnie w takiej sytuacji w tzw. demokracji się skompromitowanego usuwa dając do zrozumienia, że nowy będzie lepszy. Z jakiś względów tym razem się nie da więc Tusk i jego palatyn brną w oczywiste kłamstwa:
O próbie zamachu stanu rząd dowiedział się z mediów, które upubliczniły nagranie rozmowy szefa MSW, ale pan premier jest z pracy służb pod kierunkiem tegoż szefa MSW zadowolony.
Minister-pierdoła oświadczył(a) zaś, że był nagrywany przez lata, ale ostatnim jego zadaniem jest wykrycie nagrywającego. Hej kurcze, może lepiej nieudacznika zwolnić a zatrudnić takiego, który daje większe szanse na złapanie nagrywacza?
Po tym jak 10 maja 1941 pod Glasgow na spadochronie wyskoczył Rudolf Heß propaganda niemiecka czuła się w obowiązku wytłumaczenie jak doszło to takiej kompromitacji. Zdecydowano się na wariant Towarzysz partyjny Heß zwariował. Józef Goebbels uważał to za mało wiarygodnie i pokrętne wytłumaczenie i napisał sarkastycznie w swoich dziennikach: Uprawione jest pytanie jak idiota mógł tak długo być zastępcą Führera?. Podstawmy teraz zamiast zastępca führera słowo premier.
Wszystko już było tylko trochę inaczej....
Fragment debaty sejmowej z 32. posiedzenia Sejmu Rp (w nawiasach [...] dodałem moje komentarze):
Poseł Tadeusz Woźniak:
Mam pytania do ministra sprawiedliwości, który był wytypowany przez rząd, aby reprezentować go w czasie debaty. Proszę o wyraźne stwierdzenie, panie ministrze, czy nadanie parom homoseksualnym i parom heteroseksualnym niebędącym małżeństwem praw i przywilejów dotychczas zastrzeżonych wyłącznie dla małżeństw jest zgodne z art. 18 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej.
Minister Sprawiedliwości Jarosław Gowin:
Pani Marszałek! Panie Premierze! Panie i Panowie Posłowie! Rząd w odniesieniu do projektów nie zajął stanowiska. W ocenie ministra sprawiedliwości wszystkie trzy projekty są sprzeczne z art. 18 konstytucji. (Oklaski)
Prezes Rady Ministrów Donald Tusk:
Szanowna Pani Marszałek! Wysoka Izbo! Chciałbym, żeby wypowiedź ministra Gowina była właściwie zrozumiana. (Wesołość na sali) [...]
(Poseł Jadwiga Wiśniewska: Jasno się wypowiedział.)
[Zgadzam się z panią poseł. Rząd odmówił zajęcia stanowiska co przecież jednoznacznie stwierdził p. Minister Sprawiedliwości]
Donald Tusk [cont.]:
Mówię o potrzebie wyjaśnienia stanowiska, ponieważ padło tu pytanie o stanowisko rządu. Minister Jarosław Gowin wygłosił tutaj swoją osobistą opinię.
[Pan premier chyba się zdrzemnął w trakcie obrad (cf. wypowiedź jego ministra). Rozmija się też mocno z prawdą utrzymując, że wypowiedź ministra reprezentującego Radę Ministrów (por. art 148 KRp) w Sejmowej debacie jest `prywatna']
(Głos z sali: To z pana się śmieją.)
[Co by nie powiedzieć -- słuszna uwaga...]
Kto w ww. dyskusji jest pajacem? Dla ułatwienia odpowiedzi art. 148 ,,Konstytucji RP: Prezes Rady Ministrów: [...] kieruje pracami Rady Ministrów, [...] koordynuje i kontroluje pracę członków Rady Ministrów''
Dziś wielkie Aj-waj m.in. w Głosie Cadyka w związku z odrzuceniem projektu ustawy w/s związków partnerskich. Jedna uwaga: na tym samym posiedzeniu Sejmu nowelizowano tzw. Ustawę Śmieciową, która wprawdzie nie weszła jeszcze w życie a już okazała się do dupy. Więc chyba no further comments needed?
Bo czy ktoś może jeszcze mieć wątpliwości co do tego, że uwalenie projektu ustawy w/s związków partnerskich jest decyzją jak najbardziej rozsądną?
Przecież zarówno nie należy dawać małpie brzytwy, jak i pana premiera oraz szefa partii rządzącej Tuska Donalda obarczać zadaniami ponad jego wątłe siły intelektualne (wywóz śmieci już go przerósł, a co dopiero sprawy damsko-męskie w rozmaitych konfiguracjach)...
W ekspresowym trybie uchwalono przed chwilą, co następuje:
środek zastępczy -- substancję pochodzenia naturalnego lub syntetycznego w każdym stanie fizycznym lub produkt, roślinę, grzyba lub ich część, zawierające taką substancję, używane zamiast środka odurzającego lub substancji psychotropowej lub w takich samych celach jak środek odurzający lub substancja psychotropowa, których wytwarzanie i wprowadzanie do obrotu nie jest regulowane na podstawie przepisów odrębnych...
Takie mam w/z powyższym pytanie szczegółowe:
A pytanie ogólne to takie czy jesteśmy już w tym Zbirze, ale jeszcze o tym nie wiemy? A dowiemy się jak p. Premier odkrywszy, że środki zastępcze (cokolwiek to znaczy) można też nabyć przez WWW wyda z soboty na niedzielę kolejny ukaz.
I do tego ten cały (obliczony na kogo? Zwolenników Populistów Obciachowych aka Sierot PO cudzie...?) sztafaż -- mam w szczególności na myśli tę nieszczęsną, Putinowską w stylu, naradę Prezydenta, Marszałków Sejmu i Senatu + Jego oczywiście.... Zabrakło tylko Szefa Sztabu Generalnego (ze sztabem), Komendanta Głównego Policji (ze wszystkimi zastępcami) i umyślnego z dużym czerwonym telefonem, łączącym z Brukselą na oczach zachwyconych SPC.
A tak bardziej poważnie: świetna ustawa do wykańczania konkurencji albo egzekwowania haraczu: przykładowo ,,Y'' może złożyć doniesienie (lub zagrozić, że to zrobi), iż ,,X'' handluje ,,podejrzaną substancją'', a ,,X'' może zwijać interes, jeżeli ,,Y'' ma dobre układy w powiecie. Bo Polska powiatowa jak wygląda, to chyba po tzw. sprawie Olewnika nawet SPC nie powinni mieć wątpliwości...
Dopisane 9 października 2010:
Ten pan już nigdy nikomu nie sprzeda dopalaczy,
w oryginale:
[niejaki p. Bratko] ,,będzie siedział, będzie
penalizacja z tego tytułu, na 100 procent.''
-- Zbigniew Tusk vel Donald Ziobro
Po prostu dobre pomysły trzeba naśladować:-)