Niestety Mbank, który do niedawna uważałem za wzorowy przykład serwisu neutralnego technologicznie dołączył do grona lamerów. Mianowicie wydruk potwierdzenia operacji (w postaci pliku PDF) jest tworzony z wykorzystaniem fontów firmy Microsoft (Arial, Verdana, Tahoma). W rezultacie, przykładowo Acrobat tego nie wydrukuje, przynajmniej w systemie Linux. Jest pytanie po co do drukowania zwykłego potwierdzenia potrzebny jest MS Windows? Najwidoczniej jakiś odpowiedzialny ignorant z Mbanku na powyższe pytanie sobie nie odpowiedział... Albo inaczej: czy złożenie druczka za pomocą Times New Roman zamiast Tahomy i reszty cokolwiek by zmieniło?
Co więcej, mam podejrzenie graniczące z pewnością, że jakiś czas temu było inaczej, tj. dokumenty nie korzystały z fontów komercyjnych...
NB: evince
drukuje dokument, podstawiając inny font (z błędnym kodowaniem)...
Straciłem trochę czasu, ale głównie dlatego, że z Sambą do tej pory nie miałem przyjemności...
Zgodnie z powszechnie zalecaną procedurą:
adduser smbuser groupadd smbuser vim /etc/group ## dodaję smbuser do grupy smbuser (do /etc/group) vim /etc/samba/smbusers ## dodaję wpis smbuser="smbuser" (do /etc/samba/smbusers) mkdir /public/sheeva/winstuff chown smbuser:smbuser /public/sheeva/winstuff smbpasswd -a smbuser
No i klops, bo:
smbpasswd -a smbuser > New SMB password: > Retype new SMB password: > ltdb: tdb(/var/lib/samba/group_mapping.ldb): tdb_mmap failed for size > 77824 (Invalid argument)
Na forum plugcomputer.org/
dowiedziałem się, że:
I have a vague memory of ubifs (or was it jffs2) not supporting
mmap()
, and the error message looks like it might
be trying to use that.... Spróbowałem zatem dodać
do /etc/samba/smb.conf
:
## Por. http://lists.samba.org/archive/samba-technical/2004-July/036379.html use mmap = no
Teraz smbpasswd -a smbuser
kończy się bez błędu.
Samba wprawdzie nie od razu działa, ale metodą kolejnych
przybliżeń, tj. modyfikowania
/etc/samba/smb.conf
udaje się problem zwalczyć.
Działający plik /etc/samba/smb.conf
jest
tutaj.
Test połączenia z innej maszyny linuksowej:
smbclient -U smbuser //jupiter/data
Mapowanie dysków sieciowych w Windows XP wygląda
zaś następująco:
Komputer→Moje miejsca sieciowe→Narzędzia→Mapuj
dysk sieciowy. Wpisujemy w pole Folder //jupiter/data
.
Pojawi się okno autoryzacji, w którym, w stosowne
pola należy wpisać ,,Nazwę użytkownika'' oraz ,,Hasło''.
Klikamy w przycisk zakończ... Gotowe...
Szukając czegoś w Google często znajduje się coś innego. Dziś znalazłem siebie w bazie pn. Microsoft Academic Search. Nie wiem jak to działa -- podejrzane jest w szczególności, że w bazie są akurat wyłącznie te moje artykuły, które zostały już skatalogowane w znanej bazie bibliograficznej DBLP. Większy tekst na temat znalazłem tu. Na razie nie chce mi się go ani czytać, ani szukać innych materiałów nt. MAS.
Nb. klikając w stronę dowiedziałem się, że istnieje coś takiego jak SilverLight. Kolejna super technologia Małomiękkiego, na której się świat nie poznał?
Zgrabnie napisany tekst Tomasza Barbaszewskiego Dlaczego nie zainstaluję windows 7.
,,Gazeta Wyborcza'' pod bombastycznym tytułem Bill Gates unowocześni polskie biblioteki sprzedaje takie oto przesłanie: rząd Tuska ze współzałożycielem Microsoftu Billem Gatesem chcą zmienić umierające biblioteki w centra kultury na miarę XXI wieku. No brawo można by powiedzieć... [Uwaga na boku: jak czytam, że Rząd Tuska z Gatesem, to przypomina mi się stary żydowski dowcip: -- rozmawiałem z gubernatorem, -- i co, i co ci powiedział?, -- paszoł won jewrej; tu jest inna wersja). Koniec uwagi].
Wracając ad rem. Primo co niby ma oznaczać centra kultury na miarę XXI wieku? Tyle, że kupią i wstawią komputery z niesławną Vistą? Po drugie zaś primo fundacja Mr. Gatesa stawia sprawę jasno: We're funding pilot programs and grants to purchase hardware. Our partner, Microsoft, donates software if the country requests it. (cytat ze strony fundacji dot. programów bibliotecznych)
Tekst z GW, który napisała niejaka Renata Grochal (dziennikarz na miarę XXI w. z gazety na miarę XXI w.?) został oczywiście powielony za gazeta.pl na różnych onetach, wirtualnych-polskach itp. ,,serwisach''. BTW kiedyś żeby ,kłamstwo powtarzane wielokrotnie stało się prawdą'' potrzeba było ministerstwa propagandy i ,,trzymania za twarz'' mediów (żeby powtarzały). Dziś każda bzdura pojawia się wszędzie powielona miliony razy. Reichsminister byłby zachwycony możliwościami Internetu-:(
Kończąc mam nadzieję, że omawiana propozycja rządowa skończy podobnie jak poprzednie, tj. wybory przez Internet, rozliczenia podatków osobistych przez Internet czy rozdawanie dzieciom laptopów.
Administrator gnu.univ.gda.pl
, czyli kol. Wanted Sochacki zablokował dostęp do
http://gnu.univ.gda.pl/~tomasz/wblog
z powodu obciążenia systemu
spowodowanego indeksowaniem zawartości przez MSNbota.
Zwrócił też uwagę, że dla tego bota
nazbyt trudne mogą być URLe generowane w zestawieniu tagów (lewy/górny róg strony,
pod zdjęciem) oraz pod każdym wpisem po słowie tagi:
.
Oryginalnie linki te są tworzone tak, że kliknięcie w link taga zwracało dokument, w którym tenże tag był dodany do każdego linka w zestawienia tagów i do każdego linka pod każdym wpisem. Wyglądało to jakoś tak:
http://gnu.univ.gda.pl/~tomasz/cgi-bin/blosxom.cgi?-tags=docbook,mplayer,kolibki
Co oznaczało, że wyświetlone mają być dokumenty zawierające albo docbook
albo
mplayer
albo kolibki
. W następnym kliku można było dodać następnego
taga itd... Reset listy tagów w URLu następował po wybraniu
taga już znajdującego się na liście.
IMHO ww. sposób działania niewątpliwie generuje dużo, i w znakomitej większości zbędnych linków.
[Ale -- dalej IMHO -- nie generuje nieskończonej liczby URLi ani nie tworzy pętli.]
Najbardziej oczywiste dla mnie rozwiązanie, tj. zarąbać szkodliwego a bezużytecznego intruza (parafrazując Knutha, [TeXBook, s. 299]: If you have been so devious as to use MSN, [...] you will deserve no sympathy (w oryginale chodziło o komunikat o błędzie w systemie TeX:-), nie o MSN):
# msn search bot User-agent: msnbot Disallow: /
z niejasnych dla mnie przesłanek zostało określone przez Kol. Wanteda
jako pochopny krok. Skoro tak, to nie było innego wyjścia
jak zmodyfikować sposób działania blosxom.cgi
.
Żeby link do taga zwracał dokumenty zawierające ten tag, bez modyfikowania
linków innych tagów zmieniłem kod wtyczki tagging
w następujący sposób:
Wydaje się, że działa
Dokumenty z http://pinkaccordions.homelinux.org/wblog
nie
wyświetlają się poprawnie w IE 6. Czy się wyświetlają w nowszych
Eksplorerach to nie wiem -- nie sprawdzałem. Nawet chciałem dziś coś
w tej sprawie dłubnąć ale nic z tego nie wyszło. Ostatecznie
poprzestałem na dodaniu uwagi w nagłówku, że w MSIE nie działa.
W sumie używanie dziś MSIE to dziwactwo, bo czemu nie korzystać
z czegoś co jest lepsze skoro to nic nie kosztuje?
Dopisane 17 września 2008: Ponieważ arkusz CSS działał z przeglądarkami FF/Opera a z MSIE nie, więc uważałem że problem jest -- jak prawie zawsze -- z systemem specjalnej troski. Tak to już jest, że jak ktoś notorycznie coś psuje, no to podświadomie się zakłada, że ów ktoś ma zawsze popsute. [Pamiętam zwłaszcza w tym kontekście hasełko reklamowe MS Polska sprzed paru lat: kto pomyśli -- my pomyślimy. Na wydruku brak było tzw. polskich liter: kto pomyli -- my pomylimy. Brawo dla tych panów za szczerość:-]
Jednak w wolnej chwili sprawdziłem,
i się okazało, że strona nie wyświetla się prawidłowo
w IE7 też, co by mogło znaczyć że być może mój arkusz na 100% nie jest
poprawny. Przyznam się przy okazji bez bicia,
że nie znam/nie używam ,,zaawansowanych'' właściwości CSS --
arkusz skopiowałem kiedyś z pewnej strony i wydawało się że działa.
Teraz po krótkich konsultacjach
dodałem left
do właściwości lewej/prawej kolumny.
Teraz działa lepiej, a przynajmniej działa w IE7.
BTW arkusz, o którym mowa jest tutaj:
2cols.css.
Zmuszony ostatnio konwertować tekst na konferencję ISD z LaTeXa do MS Word korzystałem -- jak zwykle -- z programu latex2rtf, uruchamiając go następująco:
latex2rtf -C latin2 art-oss.tex
Następnie ręcznie na cudzym komputerze poprawiam
wynik konwersji we wspomnianym MSW.
Kłopot był z diagramami, oryginalnie wykonanymi w dia. Kiedyś już
konwertowałem pliki
.dia
na dobrej jakości pliki WMF/EMF
ale nie zanotowałem tego nigdzie i oczywiście teraz zapomniałem jak to
zrobiłem. Pamiętałem tylko, że 1) zamiana jakiegokolwiek ludzkiego
formatu typu SVG/EPS/PDF na WMF to sprawa beznadziejna, 2) jakoś
mi to się udało kiedyś zrobić.
W rezultacie teraz musiałem niepotrzebnie stracić trochę
czasu żeby sobie przypomnieć, że to sama dia
potrafi
wyeksportować diagram do formatu EMF.
Dokładniej dia w wersji dla MS Windows -- moja wersja pod linuksem ma coś na ten temat na stronach podręcznika ale eksport do EMF kończy się błędem.
Podobno MS chce kupić za 44 Mld USD (z ogonkiem) Yahoo. Nie będę
się mądrzył czy to dobrze czy źle ale tak dla ilustracji czego boi się Balmer,
poniżej tabelka rocznych zysków
netto zainteresowanych firm (wiersz oznaczony jako %
oznacza dynamikę zysku rok/rok_poprzedni * 100 - 100;
ostatni wiersz to udział zysku Google w zysku MSFT, w %).
Symbol 2007 2006 2005 2004 2003 2002 -------------------------------------------------------------------- MSFT 14,065.00 12,599.00 12,254.00 8,168.00 7,531.00 5,355.00 % 11.63 2.80 50.02 8.46 40.63 -- YHOO 660.00 751.39 1,896.23 839.55 237.88 42.81 % -12.3 -61.00 125.83 252.93 455.66 -- GOOG --+ 3,077.44 1,465.40 399.12 105.65 99.66 % --+ 101.00 267.15 277.77 6.01 -- GOOG/MSFT -- 24.42 11.96 4.88 1.40 1.86 -------------------------------------------------------------------- + Brak danych za rok 2007.
Jak widać zyski Google mają dramatyczną z punktu widzenia firmy Microsoft, w tym, a zwłaszcza jej akcjonariuszy, dynamikę. Jak tak dalej by poszło, Balmer jest już dead and buried ze swoim szmelcem aka pomnikiem dla ludzkości od Bila G. Z drugiej strony Yahoo też tak miało w latach 2005--2003 ale od dwóch lat jest kiepsko. Na zdrowy chłopski nie da się w nieskończoność robić super biznesu sprzedając Windows+Office. Ale czy da się długo robić super biznes sprzedając reklamy? Też nie wiadomo. MS w Internecie nic nie znaczy, więc kupno Yahoo niby nie jest złym pomysłem, ale... Ale Yahoo za wyjątkiem flickr.com z niczym (w przeciwieństwie do Google) mi się nie kojarzy... Jednym słowem zobaczymy...
Ważniejszy w całej tej sprawie jest ewentualny zakup przez Microsoft firmy od lat związanej/sponsorującej wiele projektów OS, por. what-happens-if-microsoft-buys-yahoo albo Yahoo! buy would give Microsoft ownership of open source e-mail, projects, code. Ugh.
Do tej pory diagramy tworzyłem korzystając albo z Dia albo
z Metaposta.
Oba są dobre ale nie do wszystkiego więc dziś, w wolnej
chwili, poświęciłem sporo czasu na rozpoznanie programu Inkscape.
Jest w Inkscape nawet plugin pozwalający importować wzory
generowane w LaTeXu.
Plugin to nawet chyba zbyt mocno powiedziane:
wzorek wpisany w okienko dialogowe jest kompilowany przez LaTeXa
a następnie zamieniany na SVG
za pomocą programu pstoedit. Za całość
odpowiada skrypt pythonowy, u mojej Fedorze umieszczony
w: /usr/share/inkscape/extensions/eqtexsvg.py
.
Wprawdzie skrypt kończy działanie wyświetlając dość dziwny komunikat: Skrypt nie zgłosił błędu, jednak możliwe, że wynik jego działania jest inny niż spodziewany, sugerujący błąd, ale nie -- wszystko jest dobrze. (W mojej dystrybucji FC5 mam Inkscape w wersji 0.45 a pstoedit w wersji 3.44.) Przykładowy ekran zamieszczony jest obok.
Jeżeli ktoś używa Inkscape w systemie Windows firmy Microsoft i też chciałby wstawiać wzorki z LaTeXa, to być może pomocne będą wskazówki, które na swoim blogu umieścił Dave Herman.
Dziś zostałem zapytany czy można dołączyć do dokumentu PDF font Times New Roman ze zbioru TrueType core fonts for the Web. Na zdrowy tzw. chłopski rozum, wydaje się, że tak ale z kolei w przypadku firmy MS może być różnie więc niekoniecznie może to być możliwe (zgodne z licencją).
Sprawdziłem licencję i można. Oczywiście jeżeli dokument zawiera podzbiór znaków (emedded subset) ale to akurat jest normalne/zwyczajowe ograniczenie. Na ten temat traktuje też [11] [8].
W zasadzie prosta sprawa. Nazwy plików różniące się tylko wielkością znaków (duże/małe litery) w systemie MSW są nierozróżnialne. Jeżeli takimi plikami zarządza system kontroli wersji SVN, to w linuksie i podobnych systemach wszystko działa, a w MS Windows nie -- i w pierwszej chwili nie wiadomo dlaczego. A nie działa zapewne dlatego, że plik jest nadpisywany i SVN-owi nie zgadza się liczba ściągniętych dokumentów.
#!/usr/bin/perl # Rekursywnie przeszukuje bieżący katalog wypisując pliki, których nazwy # różnią się tylko wielkością liter (małe/duże). # Takie pliki nierozróżnia tzw. W-System, co może być źródłem problemów. use File::Find; find(\&fcmp, "."); sub fcmp { $dir = lc("$File::Find::dir"); $file = lc("$File::Find::name"); $Files{$dir}{$file}++; } for $d (sort keys %Files ) { for $f (sort keys %{ $Files{$d}} ) { if ($Files{$d}{$f} > 1) { print "** $Files{$d}{$f} Duplicates found for: $d $f\n" ; } } }
Powyższy skrypt perlowy wypisze pliki, które potencjalne mogą powodować problemy.