Lądowanie w piątek na lotnisku w Beauvais, za 13 EUR (od osoby) jedziemy mikrobusem na stację metra Porte Maillot. Tu kupujemy bilety (i takie ciastko co wygląda jak sernik, ale jest z przesłodzonego budyniu) i jedziemy zwiedzać Luwr. Około 21 jedziemy (także metrem) na kwaterę wynajętą przez AirBnB w 13 dzielnicy. Od stacji Olympiades nasza kwatera jest może 300 m. W Luwrze to najbardziej mi się podobają eksponaty z bliskiego i środkowego wschodu (Syria/Iran/Irak) oraz (bo lubię) kolekcja malarstwa holenderskiego (Breugel itp.)
Rano pobudka i około 9:00 idziemy zwiedzać miasto rozpoczynając od Notre Dame, które jest oczywiście po pożarze zamknięte. Oglądamy to co widać zza parkanu. W centrum koncentracja policji w pełnym rynsztunku bojowy, ale się nie biją. Chodzimy, oglądamy około 15:00 idziemy do muzeum Orsay oglądać francuski symbolizm. Oglądamy do 18:00 czyli do zamknięcia. Potem na kwaterę. Odkrywamy, że w pobliżu naszego bloku jest m.in supermarket, piekarnia i chińska restauracja. Decydujemy się na kolację w tej restauracji wydając prawie 40 EUR.
Game day czyli niedziela. Rozpoczynamy od oglądania Sorbony (nic ciekawego), potem idziemy pod Panteon. Wejście płatne więc my nie wchodzimy, ale Janek ma za darmo jako osobnik małoletni (26 lat). Czekamy na niego w kościele St Etienne du Mont załapując się na mszę. Msza jest na wysokim poziomie (w sensie formy--organista wirtuoz, śpiew pod kierunkiem zawodowej śpiewaczki ewidentnie itp). Kościół pełny i sporo młodych ludzi, w większości białych. Po mszy idziemy na naleśnika, zwiedzamy coś tam jeszcze i jedziemy metrem do Saint Denis.
Metro pełne ludzi. Jadą na mecz rugby Francja-Włochy. Wysiadamy, idziemy z kibicami oglądać stadion. Potem pod Bazylikę, bo to blisko. Wejście do kościoła jest za darmo, ale do krypty z Karolem Młotem już nie (10 EUR). Przed Bazyliką karuzela. Hmmm coś jakby ktoś na Wawelu przed kryptą królów postawił wesołe miasteczko. Zresztą następnego dnia nasz Francuz z kwatery pyta gdzie byliśmy. -- W Saint Denis, -- Na meczu? -- Nie oglądać stadion i katedrę -- Jaką katedrę?
Ostatni dzień: Pola Elizejskie, Łuk Triumfalny, Pałac Macrona, plac Trocadero (jeszcze jeden naleśnik, tym razem nie na talerzu, ale z foodtrucka), Wieża Eiffla, pałac Inwalidów (ale tylko z zewnątrz; zwłoki Napoleona sobie darowaliśmy a na muzeum Armii nie było czasu). Coś tam jeszcze zwiedzamy i jedziemy na stację metra Porte Maillot na 17:00. Zresztą od 16:00 już pada. Dwie godziny jedziemy na lotnisko, bo są korki, ale samolot do GDA też się spóźnił. Odlatujemy z Paryża o 9:00 wieczorem z 30 minutowym opóźnieniem.
Podsumowanie: Z muzeów to zwiedziliśmy Luwr i Orsay. Obejrzeliśmy z 10 kościołów w tym Bazylikę Saint Denis i stadion. Paryż zrobił na mnie nadspodziewanie dobre wrażenie. Sprawne metro, ciekawe muzea, w których zbiory są przyjaźnie wyeksponowane dla zwiedzających, że tak powiem: żadnych szyb czy barierek (za wyjątkiem kilku już naprawdę unikatowych eksponatów takich jak Mona Lisa. można podjeść i palec wsadzić w płótno vanGogha czy Breugla). Nie ma wałęsających się uchodźców jak w Mediolanie a wszyscy bezdomi jakich widzieliśmy to biali. Dużo policji/wojska z bronią maszynową ma ulicach.
Koszt (3 osoby): 900 PLN kwatera, luwr+orsay 230+125 PLN, metro 200 PLN, przejazd z/do Paryża 300 PLN, bilety lotnicze 800. Razem wychodzi jakieś 2500 PLN. Do tego jeszcze kilkaset złotych na jedzenie. W 3 kaflach się zmieściliśmy myślę...
Do pobrania ślady kml ze zdjęciami; album ze zdjęciami.
W RWC 2011 zostały już tylko dwa mecze: jutro (piątek), o trzecie miejsce oraz w niedzielę finał Nowa Zelandia vs Francja. Oba na kanałach sportowych Polsatu. A więc finał jak w pierwszym turnieju i wynik też zapowiada się podobny.
Półfinał Francja vs Walia to było shame on Wales. Byli lepsi za wyjątkiem kopania z karnych. Z bodajże 5 kopnęli 1 (a przegrali 8:9) trzy razy zmieniając kopacza. Temu trzeciemu w pierwszej i ostatniej jego próbie w 75 min z 50 metrów prawie się udało (piłka przeleciała ciut pod poprzeczką).
Do tego sędzia usunął Walijczyka za tzw. tip tackle (przykład, po polsku wysoka szarża) już w 20 min, tj. prawie godzinę Walia grała w 14 przeciw 15. Nb. Francuz spadł na łeb, ale w dużym stopniu było to unintentional więc wielu ocenia decyzję sędziego jako pochopną... Pozostał niesmak... Francja nie zagrała jednego dobrego meczu a jest w finale.
We wtorek 31 sierpnia 2010, zmarł na raka dwukrotny zwycięzca Tour de France (1983 i 1984) Francuz Laurent Fignon. Miał 50 lat. Ogółowi publiczności bardziej od zwycięstw w TdF znana jest jego spektakularna porażka z Gregiem LeMondem w tymże wyścigu. Spektakularna, bo zaledwie 8 sekund, przy czym decydującym był ostatni etap -- jazda na czas, na której LeMond (niespodziewanie) odrobił aż 50 s straty... Niespodziewanie, ponieważ etap miał tylko niecałe 25 km, więc przejechanie na tak krótkim dystansie aż 58 s szybciej, to był duży wyczyn. Podobno Fignon zlekceważył LeMonda, jechał z gołą głową, podczas gdy Lemond miał aerodynamiczny hełm i wąską kierownicę -- tzw. lemondkę, współcześnie praktycznie obowiązkową w próbach czasowych...
Zbliża się rocznica mojego blogowania. Prawie rok temu pisałem o TdF, Michaelu Rasmussenie i aferze w tym dopingowej na tym wyścigu. Tegoroczna pętla również przebiega w atmosferze problemów z dopingiem. Spojrzałem na zestawienie tych co byli na topie w ostatnich pięciu latach: Jan Ullrich, Aleksander Winokurow, Ivan Basso i Floyd Landis -- wszyscy dyskwalifikacja za doping. Andreas Klöden i Alberto Contador trefni bo się zapisali do Astany. Trefni to znaczy nic im nie udowodniono ale organizatorzy arbitralnie uważają grupę Astana za niegodną startu w TdF. Michael Rasmussen, któremu też nic nie udowodniono, ciągle nie ma podpisanego kontraktu z jakąkolwiek grupą. Razem podpadniętych jest zatem 7. Pozostali niezłapani to: Cadel Evans, Levi Leipheimer, Oscar Pereiro, Carlos Sastre. Raptem czterech. Chcesz mieć kłopoty -- startuj w TdF.
Nie oglądam TdF namiętnie. Większość etapów jest zwyczajnie i jak zwykle nudna. W tym roku oglądałem etapy 9 i 10. Na 9 wspaniale zaatakował pod Col d'Aspin Ricco. Na szczycie miał ponad minutę przewagi, którą utrzymał na 25 km zjazdach do mety. Etap 10 z kolei kończył się podjazdami pod słynny Col du Tourmalet i finalnym podjazdem pod Hautacam (10 km). Wygrał Leonardo Piepoli z tej samej grupy co Ricco (Saunier Duval-Scott). No i co? No i Ricco oraz ten drugi już nie jadą. Doping. Ale lipa... W polskiej Wikipedii też się chyba zniechęcili bo opis wyścigu kończy się właśnie na tym feralnym 10 etapie z 14 lipca.
Wczoraj fantastycznie wygrał finisz z grupy Freire. Spokojnie wyczekał, potem na kole bodajże Zabela podciągnął się bliżej i wreszcie poprawił, jak to mówią. Świetnie pokazane w TV z helikoptera -- jeżeli pojawi się na YouTube (na razie nie ma), to zachęcam do obejrzenia.
A dziś taki sobie średnio trudny etap. Wprawdzie kolarze wjadą na Col Agnel (2744 mnpm), ale to będzie względnie blisko startu więc szaleństw nie będzie. Potem długi zjad prawie do mety. Przed metą górka, ale nie za wysoka, więc różnic dużych nie należy oczekiwać... Wtorek i środa będą dużo trudniejsze. Zwłaszcza środa (Embrun--L'Alpe-d'Huez), bo 1) po wtorku, 2) aż 210 km, 3) dwa niebotyczne podjazdy (Col du Galibier oraz Col de la Croix de Fer) 4) na koniec 14 km decydującego podjazdu pod Alpe d'Huez.
BTW jakby ktoś nie wiedział to L'Alpe-d'Huez należy wymawiać jako Alp diłes a la Croix de Fer to jest to samo co Eisernes Kreuz w j. niemieckim. Napis na zdjęciu obok, który NB uważam za b. śmieszny, został namalowany przez anonimowego kibica w czasie Tour de Pologne 2006. Zdjęcie zamieszczono w Magazynie Rowerowym 11--12/2006 -- reprodukcja niestety bez zezwolenia. Jako okoliczność łagodzącą wskazuję na niską jakość/rozdzielczość reprodukcji. Oryginał w formacie A3 w MR.
Dopisane 20 lipca 2008 (po południu): Ah zapomniałem w swoich statystykach o tym kosmonaucie Armstrongu. A więc do niezłapanych dopisuję Lance'a Armstronga, co daje w sumie pięciu. A na Wikipedii się nie zniechęcili, bo dziś ktoś dopisał relacje z trzech następnych etapów.
Co się odwlecze. Francja przegrała 9 do 14. Sędzia tym razem nie pomagał. Gwizdnął słusznie faul ca 5 minut przed końcem dający Anglikom prowadzenie, potem Wilkinson dodał trzy punkty z dropa. Kibicowałem Anglikom bo byli lepsi, może nie dużo lepsi ale jednak. Dziś wieczorem RPA vs Argentyna. A w eliminacjach Anglia poległa z RPA haniebnie. Ciekawe czy już w finale będzie miała okazje do rewanżu a tym razem zagra Wilkinson.
Przy okazji: aż do wczoraj ta strona nie wyświetlała się w Operze z powodu błędu składniowego. Dla FF wszystko było OK. Sprawdziłem zatem porządnie co jest nie tak:
http://pinkaccordions.homelinux.org/wblog && \ xmllint --valid --noout wblog
i faktycznie był błąd. Teraz jest OK. W IE#6 jest kompetnie do kitu ale nie mam motywacji sprawdzać co jest nie tak.
W nawiązaniu do wpisu nt. meczu Francji i Nowej Zelandii: na youtube jest filmik gdzie widać wszystko co i jak. Zwłaszcza w 77 sekundzie tego klipa (w tle widać machającego rękami w geście protestu Joe Rokocoko (NZ) -- nr 14). Nie ulega wątpliwości, że sędzia, Wayne Barnes powinien przerwać akcję po podaniu Traille'a. Aż dziw, że tego nie zauważył. Krótka relacja nt. całej afery z N. Zelandii jest tutaj.
Jak powszechnie wiadomo podanie ręką piłki w przód jest zabronione a wielu twierdzi, że decydujące punkty w ćwierćfinałowym meczu Pucharu Świata w Rugby na Millenium Stadium w Cardiff pomiędzy Francją a faworyzowaną Nową Zelandią zdobyte zostały po takim właśnie podaniu. Wpisanie w google Michalak forward pass daje w rezultacie -- dwa dni po meczu --42,000 stron. Miał bowiem w tym zamieszaniu swój udział ,,nasz człowiek, czyli Frédéric Michalak. Ledwo wszedł na boisko 12 minut przed końcem meczu, złapał piłkę podaną przed Damiena Traille'a (to podanie właśnie -- zdaniem wielu -- było w przód, np. Within seconds of his arrival Michalak took a pass from Damien Traille -- it looked forward but may have been flicked back by an All Black), przebiegł 30 metrów, podał piłkę Yannickowi Jauzion, który jak to się mówi ,,dopełnił formalności''. Szczerze mówiąc to przegapiłem ten moment oglądając transmisję a wszystkie klipy na youtube dotyczące tego incydentu są usuwane (Ten film wideo jest już niedostępny z powodu otrzymania zgłoszenia o posiadaniu praw autorskich przez użytkownika Rugby World Cup Limited). Zresztą IMHO w pozostałych do końca meczu 12 minutach N. Zelandia nic nie pokazała a gdyby była dobra to nawet ewentualny błąd sędziego by Francji nie pomógł.
Poza ww., kontrowersji nie było. Anglia w ciężkim boju wygrała 12 do 10 z Australią. Anglicy zaimponowali: po porażce 0 do 36 z RPA wydawali się bez szans z silnym zespołem. A jednak. Wspomniane RPA nie bez wysiłku pokonało Fiji. No i wreszcie Argentyna pewnie wygrała ze Szkocją. Ten ostatni mecz był najbardziej jednostronny.
Polsat tym razem się nie popisał. Transmitowali tylko mecz Anglików z Australią. Zamiast reszty hitów puszczali jakieś piłkarskie pierdoły. Na szczęście francuska TV5 dawało wszystko live tyle tylko, że komentatorów nie szło zrozumieć (a jednym był Olivier Magne).
Do sukcesów odchodzącego rządu oprócz spadku bezrobocia i przestępczości oraz likwidacji specsłużb dodam możliwość (wreszcie) oglądania w TV pucharu świata w najbardziej zespołowej z gier zespołowych czyli Rugby. Do tej pory był z tym kłopot, a ja jestem wielkim (platonicznym) fanem tej gry. Piłka nożna no nie wytrzymuje porównania.
Ale w tym roku i od tej edycji wreszcie przełom. RWC 2007 ma być pokazywany w Polsacie. W fazie grupowej, która kończy się 30 września interesująco zapowiadają się mecze: w grupie A -- Anglii, RPA i Samoa (9, 14, 22); w grupie B -- Walii i Australii (15); w grupie C -- Nowej Zelandii, Szkocji i Włoch (8, 23, 29) oraz w grupie D -- Francji, Irlandii i Argentyny (7, 21, 30).
Dziś skończył się Tour de France. Wygrała drużyna Discovery Channel i Alberto Contador. Nie jest natomiast jasne na jakiej podstawie usunięto, bo chyba tak należy to określić, Michael Rasmussena. Zawodnika, który był liderem aż do etapu numer 16 i zdecydowanym faworytem do końcowego sukcesu. Być może czegoś nie wiem, ale z tego co wiem nie popełnił on żadnego czynu zabronionego regulaminami UCI czy TdF. Wiele wskazuje za to, że padł ofiarą bałaganu i/lub kłótni pomiędzy działaczami UCI i TdF oraz histerii antydopingowej rozpętanej przez media.
Dla mnie jest to największy skandal a Contador dołączył do takich dziwnych zwycięzców z przypadku typu Rogera Walkowiaka.